Jak to się zaczęło...

Często wracam wspomnieniami do chwili kiedy kupiłem pierwszą świecę. Oczywiście taką z wyższej półki, bo wcześniej maniakalnie kupowałem świece popularnych marek, które to nie zadowalały mnie mocą zapachu. Za tę datę uznaję 2 grudnia 2014 roku. Wtedy to odbył się ogólnopolski  Dzień Darmowej Dostawy i spośród sklepów biorących udział w akcji wpadł mi w oko Goodies.

Stan kolekcji na dzień 15 marca 2015

Nie mogłem się nadziwić ile kosztują te świece (Yankee Candle) i zacząłem o nich szukać informacji. I tak po chwili do koszyka wpadła mała świeca Pineapple Cilantro. Nie minęły cztery miesiące, a w marcu do mojego koszyka trafiły kolejne trzy małe świece Yankee Candle i nożyczki do knotów, bo się naczytałem że tak trzeba. :) Teraz wiem, że przydają się one jednak bardziej przy trochę większych formatach. W międzyczasie w moim mieście Łodzi otworzył się sklep firmowy Yankee Candle i tam poznałem woski, których obsługa wtedy była dla mnie kosmosem. :) I tak w niedługim czasie kupiłem pierwszy duży słój, tyle że nie jestem pewny zapachu, ale stawiam na Bahama Breeze i niech tak zostanie, bo mam do niej szczególny sentyment.
I potem jakoś to samo ruszyło. Poznałem kolejną markę Kringle Candle, a wraz z nią sklep dystrybutora Zapach Domu. Ile tam zamawiałem to wolę nie patrzeć w historię transakcji. Do tego sklepu też mam ogromny sentyment. Pamiętam jak w listopadzie 2014 roku byłem w Krakowie na weekend i akurat była to sobota. Sklep tylko do 18, a ja biegłem co tchu żeby zdążyć! Okazało się, że sklep jest otwarty aż wyjdzie ostatni klient, a ja w spokoju mogłem wybrać daylighty do testowania nieznanych mi zapachów. Pamiętam, że w sklepie paliła się Chocolate Layer Cake która wtedy była limitką. Pachniała obłędnie, ale wtedy jeszcze miałem w sobie jakieś hamulce. Dzisiaj pewnie kupiłbym od razu karton. :)
Za jakiś czas w Łodzi otworzył się drugi sklep Pachnąca Wyspa Yankee Candle w centrum handlowym Manufaktura. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to miejsce stanie się moim ulubionym punktem na świecowej mapie Polski. Tam nabyłem właśnie Chocolate Layer Cake. Nie wytrzymałem...

Stałem się świeco-zakupo-holikiem.
Nie wiem kiedy dokładnie to wymknęło się spod kontroli. Wiem tylko, że to hobby poważnie nadwyręża mój budżet, ale przynajmniej jak umrę z głodu to szczęśliwy i otulony pięknym zapachem! :)
Prawie bym zapomniał,  że w dużej mierze do kupowania co raz to nowych zapachów skutecznie napędzały mnie grupy facebookowe typowo świecowe. Już taki jestem, że chciałbym mieć wszystko co mają inni, a ciekawość poznania nowych zapachów nie pomaga, oj nie... Te etykiety pobudzają wyobraźnię na tyle skutecznie,  że mój mózg teleportuje się w ich wyidealizowany świat.
Dziś mam ponad setkę świec. Przynajmniej tyle było jak liczyłem rok temu. Teraz moja kolekcja jest porozrzucana w wielu miejscach tak by nie przerażała mnie ilość słoików. Trochę boję się  je teraz policzyć.
Ale powoli szykuję godne miejsce na ekspozycję mojej kolekcji i wtedy będę mógł kontrolować jej wielkość. Tylko obawiam się, że to będzie na zasadzie: czas dokupić nowy regał, który to już? :)
Wrzesień 2016 - ostatni remanent :)

Świece zapachowe to moja pasja i hobby. Choć czasem boli mnie jej koszt to wiem, że sprawia mi to radość i przyjemność więc czemu miałbym sobie tego odmawiać? Po prostu żyję w zgodzie ze sobą. :)

Komentarze

  1. Paweł, piękny wpis. Ze mną było podobnie. Zaczęło się skromnie od małej Beach Wood. Tak jak Ty boję się zebrać wszystkie świece do kupy i je policzyć. Kiedyś jednak trzeba będzie się z tym zmierzyć...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Johny Wick - nowa sojowa marka!

Winter's Nap - Country Candle

Recenzja: Mulberry & Fig Delight - Yankee Candle