Recenzja: Warm Autumn Evening


Wiem. Jestem niekonsekwentny w kolejności recenzowania zapachów. Wpierw typowo zimowe, a teraz przyszedł czas na jesienną nowość od Yankee Candle czyli Warm Autumn Evening.
Jest to zapach limitowany, który niedawno wszedł na Polski rynek, a limitek w ostatnim czasie było mnóstwo, a już wiadomo, że będzie jeszcze więcej!
Długo zbierałem się żeby napisać tę recenzję. Robiłem cztery podejścia z paleniem świecy i nadal nie potrafię powiedzieć co w niej czuję!
Producent podaje takie nuty składowe: syrop klonowy, kwiat pomarańczy, kremowa wanilia, piżmo, cedr, sandałowiec. 
To by się nawet zgadzało, bo zapach jest trochę słodki i drzewny, ciepły a zarazem męskawy, przyprawowy ale też całkiem miły w odbiorze.
Według mnie mniej więcej tak pachnie mokry jesienny las, gdzie słońce pada na wilgotną od deszczu korę drzew w efekcie czego w powietrzu unosi się opar słodko-drzewnej nuty z lekko ostrą nutką kory dębowej. Akurat dębu tu nie ma, ale nie mam pojęcia jak pachnie kora cedru i sandałowca. ;)
Słyszałem, że to bardzo mocna świeca, a wręcz killer. Mnie jakoś mocą nie zabiła! I całe szczęście, bo wtedy moglibyśmy się nie polubić. A tak jest dobrze. Toleruję ją, ale nie szaleję za nią. 
Jedno można rzec: to bardzo nieoczywisty zapach i trzeba powąchać, by samemu zweryfikować. Tyle, że w paleniu nabiera uroku, a na sucho może przestraszyć jej wytrawność.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Johny Wick - nowa sojowa marka!

Winter's Nap - Country Candle

Recenzja: Mulberry & Fig Delight - Yankee Candle