Klasyk na dziś: Soft Blanket od Yankee Candle
Są takie zapachy, które chyba nigdy mi się nie znudzą i całe szczęście bardzo długo są w ofercie. Takie nazywam klasykami.
Mają bardzo wielu zwolenników, co tylko świadczy o ich wspaniałości. :)
Dla mnie takim zapachem jest między innymi Soft Blanket od Yankee Candle żartobliwie nazywany po prostu "misiem".
Słodkie sny otulone kołysanką skomponowaną z zapachu cytrusów, wanilii i ciepłego bursztynu. |
Myślę, że świeca urzekła mnie przede wszystkim etykietą z uroczym pluszowym misiem, który swoimi słodkimi, smutnymi oczętami aż prosi się o przytulenie. I chyba właśnie takim sposobem przytuliłem do siebie świecę. ;)
Oczywiście nie kierowałem się tylko ładną naklejką, bo w ten sposób mógłbym kupić całą ofertę! Za miłym misiem, kryje się równie miły zapach.
Połączenie wanilii i bursztynu to kompozycja jakby stworzona specjalnie dla mnie. Na szczęście nie czuję tu nawet grama cytrusów, które deklaruje nam opis zapachu, za to otrzymujemy niezwykle przytulną, kremowo-waniliową porcję aromatów.
Rzeczywiście można odnieść wrażenie jakby zapach otulał nas miękkim świeżo wypranym kocykiem
Rzeczywiście można odnieść wrażenie jakby zapach otulał nas miękkim świeżo wypranym kocykiem
To trochę takie Sandalwood Vanilla bez drzewa sandałowego o porównywalnej mocy, czyli średniej ale dobrze wyczuwalnej przez cały czas palenia. Osobiście nie chciałbym, by zapach był mocniejszy. Dla mnie idealny.
Zapach jak każdy inny ma swoich zwolenników i przeciwników. Ja również początkowo byłem bardzo sceptyczny i nie dawałem się przekonać urokowi misia. Uważałem, że jest za ciężki i duszący. Potem do niego dojrzałem i bardzo polubiłem choć nie jest to świeca na która często mam ochotę. I nie dlatego, że z zapachem jest coś nie tak. Po prostu mam na co dzień za duży wybór i biedny misiek niczym te z dzieciństwa trochę idzie w zapomnienie, ale czasem jest tym pluszakiem którego znajdujemy w kufrze na strychu i z sentymentu przytulamy. :)
Kto jeszcze przytulił misia? :)
Jak zobaczyłam na liście postów, że opisałeś misia to musiałam kliknąć i przeczytać. Ja do zwolenników niestety nie należę. Wosk przyprawił mnie o taki ból głowy i mdłości, że musiałam gasić czym prędzej, mój osobisty koszmar z początków przygody z Yankee. Kilkanaście wosków później odkryłam czego mój nos nie toleruje. To bursztyn. Jeśli tylko pojawia się w kompozycjach wiem, że to nie impreza dla mnie :P
OdpowiedzUsuńA ja tak kocham bursztyn! 😂 jedna z moich ulubionych nut zapachowych 😊
Usuńuwielbiam misia :)
Usuń