Ostatnie pożegnanie: Frosty Air od Yankee Candle

Kolejną świecą którą pożegnałem niedawno ze swojej kolekcji jest Frosty Air. Nie powiem: łatwo nie było. Pamiętacie moją bałwankową kolekcję?

Z bólem serca, ale zrobiłem to. Jednak racjonalne myślenie wygrało: nie mogę mieć świecy tylko dla ładnej etykiety! Nie o to tu chodzi! 
Chcę by w mojej kolekcji gościły tylko te zapachy które nie budzą u mnie odrazy, a niestety Frosty Air taki był. Tak jak uwielbiam zapach mentolowej mięty w świecach, tak to połączenie z wanilią było koszmarne. Po prostu krzywiłem się od wąchania na sucho. Bo przecież zapalić się jej nie odważyłem! 

Dla mnie to była po prostu stęchła mięta, a że mam w kolekcji tyle miętowych świec to jedna mniej mnie nie zbawiła. Żegnaj bałwanku! Bałwanku który śnił mi się po nocach. Zanim cię zdobyłem były to sny marzycielskie. Gdy cię zdobyłem zacząłeś być koszmarem. Twój wredny przerażający uśmieszek wyłaniał się z etykiety perfidnie śmiejąc się ze mnie. "Nigdy się mnie nie pozbędziesz!" - szyderczo wybuchałeś śmiechem, mało ci kasztanki z buzi nie powylatywały. :P 
I kto się teraz śmieje?

W moich snach jesteś już tylko mokrą plamą, która wycieram twoim czerwonym szaliczkiem. :)
Obchodzisz mnie teraz tyle co zeszłoroczny śnieg! 
A kysz! Idź straszyć gdzie indziej! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Johny Wick - nowa sojowa marka!

Winter's Nap - Country Candle

Recenzja: Mulberry & Fig Delight - Yankee Candle