Honey Comb - Village Candle

"Pszczółka Maja sobie lata ooo..." - chciałoby się zaśpiewać na widok tej świecy. A mowa o limitowanej nowości od Village Candle Honey Comb!

Jak tylko zobaczyłem etykietę tej świecy, pomyślałem: "muszę ją mieć choćby nie wiem jak pachniała". 
Jestem wielkim fanem pszczół. Mam do nich ogromny szacunek, bo mam świadomość jak wiele robią dla świata. Bez nich nie byłoby niczego, bo gdyby nie ich żmudna praca przy zapylaniu kwiatów, prawdopodobnie nie mielibyśmy co jeść. Co ciekawe zapylanie jest w zasadzie efektem ubocznym, kiedy one zbierają dla siebie pokarm w postaci pyłków, więc te małe piękne owady są zupełnie nieświadome jak ważne są w ekosystemie i jak wielkie brzemię na nich ciąży. Bo kto by pomyślał, że takie skakanie z kwiatka na kwiatek, może ważyć o losie naszej planety?

Te maleństwa mozolnie znoszą sobie pyłki do ula, by mieć co jeść w zimie, a podstępny człowiek zwyczajnie kradnie im powstały z nich miodek motywując pszczółki do intensywniejszej jego produkcji, a zimą w zamian dostają najzwyklejszy cukier. I ja się do tego przyczyniam, bo jestem wyjadaczem miodu na skalę hurtową. Codziennie zjadam kilka łyżeczek i w ten sposób pochłaniam jeden słoik miesięcznie. 

Także nie ma co się dziwić, że aż zaświeciły mi się oczy jak ujrzałem w katalogu tę świecę. Nie ukrywałem swojego zachwytu dzięki czemu dostałem mały słoiczek od Aromanti (dystrybutora Village Candle) do testów za który bardzo dziękuję!


Co czuję w tej świecy?
Producent obiecuje nam tu: dziki miód, kwiat jabłoni i malinowy nektar. Ja jestem w stanie wyczuć tu jedynie zapach wosku pszczelego dokładnie taki jak w świecach, które możemy kupić u pszczelarza z tą różnicą, że one nie ulatniają zapachu do przestrzeni - być może dlatego, że nie tworzą basenu tylko spływają jak tradycyjne stożkowe świece. 
Bardziej przypomina mi to mniej słodki miód spadziowy niż typowo słodkie kwiatowe odmiany. Lekko kremowy, kosmetyczny i z niewielką dozą kwiatowego aromatu, który w paleniu gdzieś mi umyka.

Nie każdemu ta kompozycja przypadnie do gustu, bo jednak aromat miodu jest niekoniecznie pożądanym zapachem, ale warto spróbować i lecieć niczym pszczółka, aby kupić choćby mały słoiczek. :)

A na poprawę humoru, jedna z moich ulubionych wersji "Pszczółki Mai" :)

Komentarze

  1. Uwielbiam zapach miodu. Już parę razy ten zapach rzucił mi się w oczy, ale dopiero ostatnio wykazałam nim większe zainteresowanie. ;) Fajnie by było upolować wosk...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Johny Wick - nowa sojowa marka!

Winter's Nap - Country Candle

Recenzja: Mulberry & Fig Delight - Yankee Candle