Moja Wielkanocna kolekcja Yankee Candle!

Idzie wiosna, zbliża się Wielkanoc, a za oknami właśnie spadł śnieg. Jarmarki Wielkanocne przypominają raczej te Bożonarodzeniowe, ale kalendarza nie oszukamy. Za dwa tygodnie Wielkanoc!
Ten czas budzi we mnie same pozytywne skojarzenia. Kojarzy mi się z pysznymi rodzinnymi śniadaniami i nadejściem wiosny. To również festiwal smaków i aromatów. I choć nikt jeszcze nie stworzył świecy o zapachu żurku, jajka czy białej kiełbasy to postarano się zaspokoić nas słodszymi aspektami Wielkiejnocy, czyli słodyczami. Także przygotujcie się! Będzie słodko!

Dziś zaprezentuję wszystkie moje Wielkanocne świece jakie posiadam z Yankee Candle. I co ciekawe, to w żadnej innej marce nie spotkałem się  z tym świątecznym motywem, a przecież daje on tyle możliwości!

White Chocolate Bunnies

Zacznę od tegorocznej limitki White Chocolate Bunnies, która nowością nie jest, bo była już w 2014 roku, ale ja do dziś nie miałem z tym zapachem styczności.

Choć ostatnio stałem się pożeraczem gorzkiej czekolady to musicie wiedzieć, że jako dziecko uwielbiałem białą czekoladę, uważając ją za ewenement i rarytas. I zawsze nurtowało mnie jakim cudem ta czekolada jest biała! W zasadzie... wciąż nie rozwikłałem tej zagadki! :)
Kremowa, słodka biała czekolada z nutką wanilii

Świeca od zawsze kusiła mnie wizualnie. W końcu kto nie uległby urokowi tych dwóch słodkich króliczków?
Wnętrze słoika skrywa mocno śmietankowy, a wręcz budyniowy aromat utrzymany w klimacie Christmas Cookie oraz Marshmallow Chicks (niedostępny w Polsce). Całość tak słodka, że aż zęby bolą od słodyczy. ;)
W paleniu moc średnia i mnie zapach trochę przytłoczył, dosłownie jakby krem waniliowy opanował cały mój pokój. Przyjemny, ale nie na długie palenia.

Chcocolate Bunnies

Przeciwieństwo białych króliczków, czyli Chocolate Bunnies to jak łatwo się domyślić, zapach mlecznej czekolady. Jednak moim nosem jest to bardziej kakao, albo dietetyczna wersja light mlecznej czekolady bez cukru. 
Ona również dla mnie jest odrobinę zbyt zamulająca jakby stała w powietrzu, ale mocą nie grzeszy na całe szczęście dla mnie.

Mimo to bardzo ją lubię choć palę rzadko, bo słodyczy mam codziennie aż nadto. 
To moje drugie podejście do tego zapachu. Wcześniej miałem inną wersję etykiety i dziś żałuję, że ją sprzedałem. Obecny egzemplarz posiada od spodu żółtą outletową naklejkę jednak nie znam powodu z jakiego się tam znalazła. Dla mnie zapach jest taki jakim go zapamiętałem.
Zapach było dostępny w Polsce w 2013 roku.
Zdjęcie archiwalne

Jelly Bean 

Odejdźmy już od czekoladowych klimatów i przejdźmy do cukierkowych!
Jelly Bean to świeca, która przez ostatnie lata pojawiała się regularnie jako limitka na Wielkanoc. W tym roku zdecydowałem się ją kupić i jak na złość zastąpił ją inny zapach (opisany poniżej), a w mało którym sklepie jeszcze się ostała. Całe szczęście udało mi się kupić paloną na grupie sprzedażowej na Facebooku. 
Moim nosem Jelly Bean wcale nie pachnie żelkami w kształcie fasolek! Wyczuwam tu bardzo mocno słodkie winogrona z lekką nutką perfumowanej głębi. Nawet kolor wosku jest podobny do ciemno-fioletowych owoców winorośli. Także idąc na kompromis mogę się zgodzić, że są to winogronowe żelki. :)
Mój egzemplarz z 2015 roku wręcz kipi od olejków efektem czego jest jej rewelacyjna moc! 

Sweet Candies

Tegoroczną nowością na Wielkanoc w pewnym sensie zastępującą opisywane wyżej żelki jest Sweet Candies.
Na sucho zapach jest bardzo obiecujący. Utrzymany w klimacie wiśniowej gumy rozpuszczalnej z kwaskowatym podbiciem. 
Dużo się nasłuchałem, że czuć tu marcepan za którym nie przepadam więc decyzję o zakupie bardzo długo analizowałem. Jednak ostatecznie skusiłem się co widać na załączonych fotografiach. :)
Marcepanu nie czuję, ale...
Garść słodkich cukierków pokryta cukrem wiśniowym, cytrynowym, zielonym jabłkiem i nie tylko! Różowa słodycz świecy idealnie pasuje do zapachu, a wielobarwne smakołyki podane na etykiecie przypominają o staroświeckich słodkich sklepach!

To co stało się w paleniu przeszło moje najśmielsze oczekiwania. 
Spodziewałem się deszczu słodyczy z nieba, a dostałem... cytrusowy środek do dezynfekcji z chlorem! Coś co czułem do tej pory w April Showers i czego mój nos nie jest w stanie zaakceptować. Do tego po domu rozniosła się sztuczna plastikowa woń, której nie wyczuwałem w bezpośrednim sąsiedztwie świecy. 
Została zgaszona w trybie natychmiastowym. Moc dosłownie zabójcza.

Easter Egg Hunt

To najnowsza perełka w mojej kolekcji choć jeżeli chodzi o zapach to unikalny nie jest. Chociaż trochę mijam się z prawdą. Pod tą piękną etykietą kryje się nic innego jak... Pineapple Cilantro, które jest wycofane dlatego można już ją uznać za unikat. ;) I nie jest to żaden błąd produkcyjny czy egzemplarz outletowy. Ta świeca już tak ma. Wydawana jest co jakiś czas w USA i występuje w dwóch wersjach w zależności od roku: Kiwi Berries i wspomniane Pineapple Cilantro. Mój słój jest z 2017 roku. Zamawiając ją nie wiedziałem jaki zapach otrzymam i byłem święcie przekonany, że występuje tylko wersja o zapachu kiwi. Miałem miłą niespodziankę, bo za Kiwi Berries nie przepadam, ale za to za ananasem z kolendrą szaleję. 
Dla mnie to idealny zapach ananasa, z lekką nutką kokosa, który raczej odgrywa swoją rolę w dalekim tle. Za to jest tu jeszcze coś takiego, czego nie potrafię opisać, a tak bardzo mi się podoba. Coś co nadaje temu zapachowi pewnej gładkości, plastyczności, co jest miłe w odbiorze dla mojego nosa. I nie mam pojęcia czy to ta kolendra, bo wstyd się przyznać, ale nie wiem jak pachnie.

Tak właśnie prezentuje się moja Wielkanocna kolekcja świec Yankee Candle. Mam nadzieję, że się Wam podobało! A Wy lubicie Wielkanoc? Macie specjalne świece na ten okres? Piszcie w komentarzach! Może którejś mi brakuje. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Johny Wick - nowa sojowa marka!

Winter's Nap - Country Candle

Recenzja: Mulberry & Fig Delight - Yankee Candle