Ponowne spotkanie z Bridgewater!
Dziś ponownie zabiorę Was do świata Amerykańskiej firmy Bridgewater. Przygotowałem krótkie recenzje czterech zapachów, które przetestowałem w formie votivów, czyli małych świeczek palących się do 15 godzin. Pierwsze spotkanie z tą marką możecie przeczytać tutaj.
Open Road
Jest to cudownie słodki, lekko pudrowy i oczywiście perfumowany (jak to w Bridgewater) zapach, kojarzący mi się z mydełkiem kąpielowym, ale nie takim za złotówkę lecz takie jak kupuje się w mniejszych drogeriach. Często są to mydła z małych manufaktur, gdzie produkty robione są z pasją. .
W Open Road radością jest sama podróż. Otwórz okno, oddychaj wiejskim powietrzem i wdychaj słodki zapach polnych kwiatów.
Niezwykle wonny nektar kwiatowy łączy się z sielskim, wiejskim powietrzem niczym na etykiecie tego zapachu. Jest bardzo letnio i beztrosko, aż można się zapomnieć. Zapach bardzo relaksacyjny, dający poczucie wolności i relaksu, przywołujący wakacyjne wspomnienia z dzieciństwa, gdzie nikt nic nie musiał i nic się nie chciało. Najlepsze czasy życia. :)
Let's Celebrate
Słodkie, lekko musujące wino różane, nieco truskawkowe z charakterystyczną szampańską nutką. Typowo dziewczyńskie, a przez perfumowaną nutę nieco nostalgiczne. Bardzo ładny zapach, raczej w typie damskich perfum mających w sobie pewnego rodzaju ciepło.
Podnieś kieliszek i wznieś toast! Poczuj zapach żywiołowo tryskających bąbelków szampana, wybuch soczystej truskawki połączony z kwiatem mandarynki i mimozą, tworzą niesamowite trio. Wiciokrzew oraz gardenia dopełnione maślano-waniliowym rumem, drzewem sandałowym oraz piżmem mają przywołać moment czystej radości.
Vanilla Cream
Kiedyś byłem wielkim fanem zapachów jedzeniowych, a jeszcze wcześniej wielkim przeciwnikiem. Dziś stoję po środku barykady. Dlatego do wszelkich słodkich babeczek podchodzę z dystansem. Tym bardziej jak widzę, że głównym składnikiem jest wanilia na którą mój nos nie jest specjalnie wrażliwy.
Muszę przyznać, że to bardzo dobrze zrobiona kompozycja. Czuję tu waniliowo-budyniowe ciastko z wyraźną nutką ciastowatości i odrobiną kwasku cytrynowego (ale naprawdę w niewielkim stężeniu - jestem wrażliwy na wszystko co cytrusowe). Nie jest za słodko, raczej lekko i kremowo.
Bogaty, waniliowy maślano-kremowy lukier - taki pyszny i słodki!
Afternoon Retreat
Muszę przyznać, że etykieta tego zapachu przykuła moją uwagę. Choć niektórym będzie trudno w to uwierzyć to z reguły jestem samotnikiem, a do szczęścia wystarczy mi kilka bliskich osób, ale często potrzebuję chwil tylko dla siebie. Dlatego postać leżąca na hamaku, gdzieś na uboczu w łonie natury tak bardzo się ze mną identyfikuje.
To najlepszy zapach jaki mam okazję dziś recenzować (drugie miejsce ma Open Road) dlatego zostawiłem go na koniec.
I o ironio jest to kategoria zapachowa za którą nie przepadam, bo jest to zapach wyraźnie męski. Ale jest wiele wyjątków i to jeden z nich.
Nie ma tu ostrych i mocnych kolońskich nut. Jest tak jak lubię: przytulnie, słodkawo i wrażliwie męsko. W tle delikatna bergamotka. Nie mogę się nawąchać! Tak bardzo żałuję, że nie potrafię opisać tego zapachu tak, by oddać jego urok.
Takie perfumy mógłbym "nosić" więc jeżeli ktoś zna pachnące identycznie to będę wdzięczny za wskazanie. Tymczasem Afternoon Retreat wpisuję na listę Must Have!
Zrelaksuj się w spokoju i ciszy jesiennego popołudnia pachnącego mandarynkami, limonką, aksamitnym mchem, anyżem, bodziszkiem i bergamotką.
Wszystkie votivy paliłem w specjalnie przeznaczonym do tego szkiełku, ale oczywiście nie musi być ono firmowe. Wystarczy, że jego średnica będzie zbliżona do średnicy świeczki, a wtedy osiągniemy najlepszy czas spalania.
Marka Bridgewater wyróżnia się oryginalnym kształtem słoja i minimalizmem, który silnie przejawia się tym, że brakuje w niej krzykliwych etykiet sugerujących nam zapach. Ogranicza się ona jedynie do małej zawieszki z nazwą zapachu i maleńką fotografią, ale nie gra ona pierwszych skrzypiec. Dla nas stworzony został zapach, a resztę musimy dopowiedzieć sobie sami.
Przyznam szczerze, że zapachy Bridgewater celują w mój gust, choć oczywiście nie wszystkie. Mam kilka swoich ulubieńców. Każdy z zapachów ma charakterystyczną dla tej marki perfumowaną nutę, która jest zarówno zaleta jak i wadą. Plusem jest to, że każdy zapach jest mocny i wyrazisty, minusem z kolei, to że ta cecha trochę przytłacza resztę nut zapachowych szczególnie wąchając zapachy na sucho. Czasami ciężko mi było stwierdzić co czuję. Można powiedzieć, że perfumeryjność tych kompozycji rozmywa poszczególne składowe w jednolity zapach przez co ciężko mi tu wydobyć nuty głowy, serca i bazy. Ale zapachy w żadnym wypadku nie są "płaskie", tylko właśnie bardzo bogate z tym, że są nieoczywiste i trudne do rozgryzienia mając w sobie nostalgiczną dozę tajemniczości co trochę mnie kręci, bo nie mam podane na tacy co palę (objawia się to również w braku etykiety o czym piszę powyżej). Te zapachy to odkrywcza wędrówka przez zawiłe aromatyczne ścieżki.
A czy chcecie wybrać się w tę podróż musicie zdecydować sami. :)
Dziewczyński Let's Celebrate to moja nuta. Zaraz potem Afternoon R. I ja również doceniam to, że zapachy Bridgewatera są zlożone a elegancka etykieta sugeruje odczucia, emocje jakie mogą się kojarzyć z danym zapachem lecz resztę wzgłębiamy sami :)
OdpowiedzUsuń