Alpine Christmas Collection od Yankee Candle! cz.2
Tydzień temu zaprezentowałem Wam pierwszą część kolekcji Alpine Christmas od Yankee Candle, która jest jakby główną serią, która występuje w każdym formacie, a dziś chciałbym zapoznać Was z drugą częścią tej kolekcji, która pojawiła się tylko w dużych słoikach niczym limitki, choć z tego co się orientuję cała kolekcja jest limitowana i będzie w sklepach do wyczerpania zapasów, więc jeżeli któryś zapach skradł Wasze serce to musicie podjąć szybką decyzję o jego zakupie!
Zapraszam na recenzje Steamed Vanilla Milk, Alpine Morning, Christmas Clebration oraz Alpine Mint!
Steamed Vanilla Milk
Nuty głowy: gorące mleko, wanilia
Nuty serca: migdał, słodka śmietana
Nuty bazy: ziarenka wanilii, drzewo sandałowe, piżmo
Steamed Vanilla Milk był od początku moim faworytem, a raczej z nim wiązałem największe nadzieje i muszę przyznać, że nie rozczarowałem się. Zapach jest miej więcej taki jak go sobie wyobrażałem!
Yankee Candle serwuje nam tutaj kubek gorącego, słodkiego mleka z wanilią! Brzmi pysznie i pachnie tak samo!
Byłem przekonany iż czuję tutaj wiórki kokosowe, ale po zapoznaniu się z nutami już wiem, że są to migdały, ale raczej nie w formie orzechów, a mleczka migdałowego.
Choć zapach wydaje się bardzo słodki to jednak nie zabija słodyczą - jest przyjemnie wyważony i mogę go wąchać bez ustanku, tak samo jak mógłbym pić skondensowane waniliowe mleko z tubki, a nie bez powodu o nim wspominam, bo zapachy są bardzo zbliżone, choć świeca prezentuje nam dużo mniej słodką wersję. I całe szczęście!
Jeżeli miałbym znaleźć bratni zapach to myślę, że jest w podobnym klimacie co Christmas Cookie.
Moc świecy mogłaby być nieco większa, ale i tak nie narzekam.
Nuty głowy: imbir, kandyzowana pomarańcza, trawa cytrynowa
Nuty serca: gałka muszkatołowa, zmrożony imbir, eukaliptus
Nuty bazy: paczula, drzewo cedrowe, sosna
Nuty serca: pudding czekoladowy, świąteczna girlanda, toffi
Nuty bazy: wanilia, drzewo cedrowe, cukier
Kolejna propozycja od Yankee Candle to Christmas Clebration. Niestety niewiele mogę powiedzieć o tym zapachu, gdyż prawie go nie czułem.
Na sucho wyczuwam tu czekoladę z sosem owocowym, ale przez dodatek eukaliptusa odnoszę wrażenie, że kompozycja ma świeżą miętową otoczkę. Połączenie czekolady i mięty nie jest moim ulubionym, ale o tym będzie więcej poniżej.
Naprawdę chciałbym rozwinąć tę recenzję, opowiedzieć coś więcej i nie ograniczać się do dwóch zdań, ale nie czując zapachu nie potrafię, a to co czuję na pokrywce mówi mi tylko tyle, że zapach nie podoba mi się, a wręcz odrzuca. Owoce, mięta i czekolada to dla mnie koszmarne połączenie.
Nuty głowy: krem miętowy, zmrożona mięta, Irish Cream
Nuty serca: aromatyczny rum, syrop o smaku ciemnej czekolady
Nuty bazy: ziarna wanilii, ekstrakt z migdałów
Wspominałem powyżej, że połączenie czekolady i mięty nie jest moim ulubionym... Alpine Mint jest więc dla mnie istną katorgą zapachową. :-)
Wielbiciele czekoladek After Eight będą zachwyceni! Jest to bardzo dobrze odwzorowany aromat tego przysmaku. Otrzymujemy tu gorzką czekoladę ze słodkim (wręcz ulepkowatym) miętowym nadzieniem. Powiedziałbym wręcz, że jest to wyraźna nutka soku z przełamanego listka dzikiej mięty. Żywozielona i bez przekłamań.
Dla mnie jest to dziwne połączenie i wnet zaczęła mnie boleć głowa od tej kompozycji. Jest pieruńsko mocna i nie wytrzymałem w otoczeniu tego zapachu pięciu minut. Zbyt migrenogenna jak na moją słabą głowę, a wręcz przyprawiła mnie o nudności.
Druga część kolekcji Alpine Christmas wypadła w moich oczach (a raczej nosie) dużo słabiej niż pierwsza czwórka. W zasadzie tylko Steamed Vanilla Milk zasługuje na podium, a resztę kompozycji pozostawiam daleko poza stawką. Ba! Dyskwalifikacja :)
Jestem szczerze zawiedziony, bo napaliłem się na całą kolekcję jak szczerbaty na suchary, a otrzymałem wilgotnego wafelka, który jest nijaki w smaku.
Oczywiście znajdą się tacy, którzy pokochają te kompozycje, bo każdy z nas ma inny gust, jednak moimi faworytami są zapachy z pierwszej części kolekcji. :)
Kolekcja Alpine Christmas ma obszerny wachlarz zapachów więc każdy znajdzie coś dla siebie!
Steamed Vanilla Milk był od początku moim faworytem, a raczej z nim wiązałem największe nadzieje i muszę przyznać, że nie rozczarowałem się. Zapach jest miej więcej taki jak go sobie wyobrażałem!
Yankee Candle serwuje nam tutaj kubek gorącego, słodkiego mleka z wanilią! Brzmi pysznie i pachnie tak samo!
Byłem przekonany iż czuję tutaj wiórki kokosowe, ale po zapoznaniu się z nutami już wiem, że są to migdały, ale raczej nie w formie orzechów, a mleczka migdałowego.
Choć zapach wydaje się bardzo słodki to jednak nie zabija słodyczą - jest przyjemnie wyważony i mogę go wąchać bez ustanku, tak samo jak mógłbym pić skondensowane waniliowe mleko z tubki, a nie bez powodu o nim wspominam, bo zapachy są bardzo zbliżone, choć świeca prezentuje nam dużo mniej słodką wersję. I całe szczęście!
Jeżeli miałbym znaleźć bratni zapach to myślę, że jest w podobnym klimacie co Christmas Cookie.
Moc świecy mogłaby być nieco większa, ale i tak nie narzekam.
Alpine Morning
Nuty serca: gałka muszkatołowa, zmrożony imbir, eukaliptus
Nuty bazy: paczula, drzewo cedrowe, sosna
Alpine Morning to zapach który budził moje największe obawy. Są tu prawie wszystkie znienawidzone przeze mnie nuty zapachowe!
Po etykiecie i kolorze wosku spodziewałem się kaszmirowego, otulającego i ciepłego zapachu, a tymczasem otrzymałem korzeń imbiru doprawiony imbirem! Tak, tak! Tu nie ma pomyłki! Dla mnie to najbardziej imbirowa świeca jaką miałem, a jest to przyprawa której nie znoszę najbardziej na świecie, choć co ciekawe stosuję ją w kuchni w umiarkowanych dawkach.
Jeżeli tak pachnie poranek w Alpach to raczej zostanę w domu. :-) Bardziej przypomina mi to Asian Morning!
Imbir, pomarańcze, trawa cytrynowa, eukaliptus... moja zmora, ale w ostatecznym rozrachunku kompozycja nie jest aż tak koszmarna. W mojej ocenie wszystkie nuty przytłoczył i zdominował imbir. Mógłbym dopatrzeć się nutki trawy cytrynowej, ale moim zdaniem imbir sam w sobie ma podobną nutę i muszę się przyznać, że często w potrawach nie jestem w stanie ich odróżnić właśnie przez ten wspólny kwaskowy czynnik. Jedynie dodatek drzewa cedrowego ratuje tutaj sytuację sprawiając, że zapach jest bardziej otulający, choć co ciekawe cedr to raczej "szorstki" zapach, ale w tej mieszance odbieram go zupełnie inaczej, a jestem przekonany, że to właśnie jego czuję.
Moc świecy raczej niewielka co dla mnie jest zbawienne, ale raczej i tak nie będę więcej palił tej świecy więc jest mi to bez różnicy. Jednak znam kogoś kto lubuje się w imbirze więc jest szansa, że świeca dostanie nowy, kochający domek. :)
Christmas Celebration
Nuty głowy: czereśnie, maliny, eukaliptusNuty serca: pudding czekoladowy, świąteczna girlanda, toffi
Nuty bazy: wanilia, drzewo cedrowe, cukier
Kolejna propozycja od Yankee Candle to Christmas Clebration. Niestety niewiele mogę powiedzieć o tym zapachu, gdyż prawie go nie czułem.
Na sucho wyczuwam tu czekoladę z sosem owocowym, ale przez dodatek eukaliptusa odnoszę wrażenie, że kompozycja ma świeżą miętową otoczkę. Połączenie czekolady i mięty nie jest moim ulubionym, ale o tym będzie więcej poniżej.
Naprawdę chciałbym rozwinąć tę recenzję, opowiedzieć coś więcej i nie ograniczać się do dwóch zdań, ale nie czując zapachu nie potrafię, a to co czuję na pokrywce mówi mi tylko tyle, że zapach nie podoba mi się, a wręcz odrzuca. Owoce, mięta i czekolada to dla mnie koszmarne połączenie.
Alpine Mint
Nuty serca: aromatyczny rum, syrop o smaku ciemnej czekolady
Nuty bazy: ziarna wanilii, ekstrakt z migdałów
Wspominałem powyżej, że połączenie czekolady i mięty nie jest moim ulubionym... Alpine Mint jest więc dla mnie istną katorgą zapachową. :-)
Wielbiciele czekoladek After Eight będą zachwyceni! Jest to bardzo dobrze odwzorowany aromat tego przysmaku. Otrzymujemy tu gorzką czekoladę ze słodkim (wręcz ulepkowatym) miętowym nadzieniem. Powiedziałbym wręcz, że jest to wyraźna nutka soku z przełamanego listka dzikiej mięty. Żywozielona i bez przekłamań.
Dla mnie jest to dziwne połączenie i wnet zaczęła mnie boleć głowa od tej kompozycji. Jest pieruńsko mocna i nie wytrzymałem w otoczeniu tego zapachu pięciu minut. Zbyt migrenogenna jak na moją słabą głowę, a wręcz przyprawiła mnie o nudności.
Podsumowując
Jestem szczerze zawiedziony, bo napaliłem się na całą kolekcję jak szczerbaty na suchary, a otrzymałem wilgotnego wafelka, który jest nijaki w smaku.
Oczywiście znajdą się tacy, którzy pokochają te kompozycje, bo każdy z nas ma inny gust, jednak moimi faworytami są zapachy z pierwszej części kolekcji. :)
Kolekcja Alpine Christmas ma obszerny wachlarz zapachów więc każdy znajdzie coś dla siebie!
Post powstał przy współpracy ze sklepem Strefa Zapachu
Komentarze
Prześlij komentarz