Lavender Blueberry - Kringle Candle

Póki jeszcze trwa sezon na borówki i lawendę, spieszę do Was z recenzją zeszłorocznej nowości od Kringle Candle, czyli Lavender Blueberry!
Dlaczego tak długo zwlekałem? Powód jest prosty: nie wyrobiłem się czasowo, a zapach... nie do końca jest mój. Ale o tym w poniższej recenzji. :)


Tradycyjnie zaczniemy od zajrzenia do specyfikacji.
Nuty głowy: lawenda, jagody
Nuty serca: kokos
Nuty bazy: kremowa wanilia

Nie będe ukrywał, że świecy nawet nie zapaliłem, a w tym tygodniu jedzie dalej w świat do lepszego domu. Naprawdę rzadko zdarza mi się pisać recenzje bez palenia (chyba, że to unikat, którego żal), ale uważam, że nic na siłę. Zapach ma być przyjemnością!



W mojej ocenie Lavender Blueberry jest sztucznym aromatem kojarzącym mi się z jagodową gumą balonową. Taką od której aż kipi od cukru i syntetycznych dodatków. Co ciekawe  wielu moim znajomym ten zapach się podoba, mimo to nie dam się przekonać.
Lawendy nie wyczuwam choć powinna być w górnej warstwie. To samo z kokosem i wanilią - jakby nie istniały. :)

Na plus jest ładna etykieta, ale w zasadzie ciężko mi wskazać jakąkolwiek, która by mi się nie podobała. W tej kwestii Kringle Candle jest nieomylne. 

A może Wy macie lepsze doświadczenia z tym zapachem? Dajcie znać! Chętnie poznam Wasze opinie.!

Komentarze

  1. Mnie się ten zapach bardzo podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam wiele osób które go lubią, może i ja się kiedyś przekonam, ale nic na siłę. 😁 Brzydki nie jest, ale nie do końca w moim typie 😉

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Johny Wick - nowa sojowa marka!

Winter's Nap - Country Candle

Recenzja: Mulberry & Fig Delight - Yankee Candle