Country Heather - Yankee Candle

Dawno na blogu nie było wpisu o zapachu niedostępnym w Polsce (póki co), więc pomyślałem sobie, że dzisiaj zrecenzuję dla Was mój ostatni zakup, który doskonale wpisuje się w panującą aurę, a może lepiej zabrzmi: w obecny stan flory. :)
Dziś będzie krótko i zwięźle o wrzosach od Yankee Candle, czyli Country Heather!

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że recenzja opiera się na moich odczuciach na sucho. Nie odpaliłem tej świecy, gdyż ma ona dla mnie wartość kolekcjonerską. :)


Zanim kupiłem Country Heather, poczytałem liczne wypowiedzi na forach i nie ukrywam, że byłem nieco zaniepokojony. Opisywany był jako ostry, gryzący, mydlany, ziołowy - generalnie nieprzyjemny zapach. Skusiłem się, ponieważ cena była bardzo przystępna. Raz się żyje! 

Zastanawiałem się jak w ogóle pachnie wrzos? Czy w ogóle pachnie? Aż zszedłem do ogródka, nachylam się i nic. Nic, a nic! Dopiero jak potrze się kwiat można doszukać się na dłoni trawiastego aromatu. 
Moich obaw nie rozwiewało również wspomnienie zapachu o tej samej nazwie z Kringle Candle, a zapamiętałem go jako bardzo duszący, wręcz nie do wytrzymania - a miałem zaledwie tealight!


Miałem wiele dni na przemyślenia dotyczące tego zapachu. Unboxing z pierwszymi wrażeniami mogliście zobaczyć na moim InstaStories. Pamiętam, że nie byłem zachwycony. Zapach był lekko mówiąc niezbyt przyjemny niczym stare mieszkanie.
Jednak pierwsze wrażenie było bardzo mylne. Świeca była zimna, a opary olejków skumulowały się pod pokrywką, co dało taki efekt. 

Country Heather pachnie do złudzenia podobnie co Tulips! Właśnie tak! Tyle, że jest to dużo bardziej skoncentrowana dawka aromatu wody po kwiatach z wazonu. Soczysty, lekki, a przy tym z mocnym akcentem tulipana. Gdybym ktoś zawiązał mi oczy i dął do powąchania ten słoik, bez wahania celowałbym w klimaty Tulips, Daffodil, Lilac Bloossom czy też Happy Spring
Dlatego ten zapach absolutnie nie pasuje mi do jesiennego klimatu! Jest zbyt łagodny i wręcz tryska wiosenną energią! 

Być może w paleniu coś się zmieni, ale wątpię by różnica była tak kolosalna. Zastanawiam się, gdzie są te obiecywane na forach zioła, duszności i inne straszności. :P 



Nie taki wrzos straszny jak go malują! A do tego przypisuje mu się nieszczęścia - słyszeliście o tym przesądzie? Ja w swoim ogrodzie mam małą rabatkę wrzosową (którą zresztą możecie częściowo podziwiać na zdjęciach)  i odpowiednio pielęgnowane, co roku cieszą moje oczy, a radość to szczęście więc proszę mi tu nie oczerniać tych pięknych zwiastunów jesieni!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Johny Wick - nowa sojowa marka!

Winter's Nap - Country Candle

Recenzja: Mulberry & Fig Delight - Yankee Candle